Jednolita stawka opłaty za zatrzymywanie się na miejskich przystankach jest dyskryminująca, bo krzywdzi małych przewoźników - wynika z orzeczenia WSA w Krakowie, który unieważnił uchwałę krakowskich radnych.
W sytuacji gdy przystanki lub dworce są własnością jednostki samorządu terytorialnego lub są przez taką jednostkę zarządzane, za ich korzystanie mogą być pobierane opłaty. Rada Miasta Krakowa określiła tę stawkę uchwałą z 30 marca 2011 r. Przyjęto w niej, że operatorzy i przewoźnicy korzystający z przystanków komunikacyjnych lub dworców, których właścicielem albo zarządzającym jest Gmina Miejska Kraków ponoszą opłatę w wysokości 5 gr za jedno zatrzymanie środka transportu na przystanku komunikacyjnym i 1 zł za zatrzymanie na dworcu.
Jeden z przewoźników zaskarżył uchwałę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie zarzucając m.in., że miasto ustaliło jednolite stawki opłat dla wszystkich operatorów i przewoźników nie różnicując ich ze względu na standard poszczególnych przystanków bądź wielkość pojazdu, jakimi są wykonywane przewozy. W ocenie skarżącego przewoźnika, tak "wprowadzone stawki mają dyskryminujący charakter".
Ocenę przewoźnika podzielił sąd i uchwałę unieważnił. W orzeczeniu, które zapadło 4 grudnia pod sygnaturą III SA/Kr 1413/17 WSA w Krakowie stwierdził, że "ustalenie stałej opłaty i to w maksymalnej wysokości nie stanowi spełnienia ustawowej przesłanki jej określenia, a mianowicie z uwzględnieniem niedyskryminujących zasad".
Sąd zauważył, że Ustawa o publicznym transporcie zbiorowym nie wyjaśnia, co należy rozumieć przez pojęcie "niedyskryminujące zasady" jednak z uzasadnienia projektu tej ustawy wynika, że "przy ustalaniu wysokości opłaty za korzystanie z przystanków komunikacyjnych należy uwzględnić między innymi takie okoliczności, jak standard poszczególnych przystanków oraz wielkość taboru, jakim jest wykonywany przejazd".
"Jeżeli chodzi o standard poszczególnych przystanków, to pojęcie to odnosi się do infrastruktury przystanku (istnienie wiaty, kiosku, ławek, utwardzenie podjazdu dla środków komunikacyjnych i inne), a także jego wielkości" - wskazał sąd.
"Odnośnie taboru, jakim jest wykonywany przewóz, to przez pojęcie taboru należy rozumieć ogół środków transportowych, jakim dysponuje przewoźnik. Dla oceny tego czynnika jako wpływającego na wysokość opłaty istotne jest przeznaczenie opłaty. Zaznaczyć należy, iż opłata jest przeznaczana na obsługę przystanku komunikacyjnego, a więc na jego remont, konserwację, odnowienie, przebudowę, rozbudowę, w tym m.in. wiat i innych budynków dla pasażerów. Opłata jest także przeznaczana na utrzymanie czystości na przystankach. Celem wprowadzenia opłaty jest spowodowanie, aby wszyscy przewoźnicy korzystający z przystanków komunikacyjnych partycypowali w kosztach związanych z ich utrzymaniem" - głosi orzeczenie WSA.
"W sytuacji, gdy wielkość kosztów utrzymania przystanku jest uzależniona od wielkości pojazdów, które się na nim zatrzymują, opłata winna być określona w wysokości proporcjonalnej do wielkości samochodów, jakie zatrzymują się na przystanku" - stwierdził sąd.
Krakowski sąd przywołał przy tym orzeczenie WSA w Łodzi, gdzie argumentowano, że przewoźnicy obsługują poszczególne linie regularne różnymi pojazdami. "Niekiedy są to pojazdy zabierające po kilka lub kilkanaście osób, a czasami autobusy zabierające po 50 i więcej pasażerów. Im większa pojemność pojazdu, to tym większa liczba przewożonych pasażerów, a więc więcej osób wsiadających i wysiadających z pojazdu. Z kolei im więcej osób na przystanku to tym samym więcej śmieci na przystanku a także potencjalnie większe możliwości jego zniszczenia (np. rysowania lub malowania wiat czy też inne formy zniszczenia). Duży i ciężki autobus powoduje także większe niszczenie nawierzchni przystanku od pojazdu zabierającego tylko kilka czy kilkanaście osób" - głosiło łódzkie orzeczenie.
Ten pogląd w całości podzielił krakowski sąd stwierdzając, że "nie może być tak, że taką samą opłatę ma uiszczać przewoźnik realizujący przewóz dużymi pojazdami o wysokiej masie i przewożący kilkadziesiąt lub więcej osób oraz przewoźnik wykonujący taki sam przewóz samochodami zabierającymi kilku lub kilkunastu pasażerów".
"W ocenie Sądu ustalenie jednej stałej opłaty dla wszystkich przewoźników jest krzywdzące dla przewoźników wykonujących przewóz małymi pojazdami".
Jak wyliczono w uzasadnieniu orzeczenia, na terenie Krakowa funkcjonuje obecnie około 217 przewoźników i ponad 1300 przystanków komunikacyjnych. "Nie ulega wątpliwości, że stała opłata byłaby dla gminy najprostszym rozwiązaniem dla realizacji poboru opłaty. Okoliczność ta nie może jednak przesądzać o tym, że opłata winna być stała dla wszystkich przewoźników".
Prezydent Miasta Krakowa wnosił o oddalenie skargi jako niezasadnej. Przekonywał m.in., że na etapie przygotowywania projektu zaskarżonej uchwały analizował zasadność zróżnicowania stawki opłaty w zależności od standardu poszczególnych przystanków komunikacyjnych lub dworców, lub wielkości taboru, jakim wykonywany jest przewóz. Kryterium to nie zostało jednak uwzględnione "z uwagi na jednakowy standard przystanków wymienionych w uchwale".
"Natomiast kryterium wielkości taboru, jakim wykonywany jest przewóz, w ocenie organu sprowadza się do częstotliwości korzystania przez danego przewoźnika z przystanku komunikacyjnego (im większy tabor, tym więcej kursów i tym większa częstotliwość korzystania z przystanków), a zatem zawiera się już w samej stawce. Z tego też względu organizator publicznego transportu zbiorowego na terytorium Gminy Miejskiej Kraków uznał, iż w świetle niedyskryminujących zasad adekwatnym będzie przyjęcie jednej stawki dla wszystkich przewoźników" - głosiło stanowisko miasta.
Źródło: js/PAP